Decyzja Maerska w sprawie odstąpienia od kolejnych inwestycji w poszerzenie floty podyktowana jest realną oceną obecnego rynku – powiedział Soren Skou, prezes Maersk Line (ML), na wczorajszej (03.11) konferencji. Według Skou, nie oznacza to, że ML zamierza oddać pozycję lidera na rynku, mimo trudnej sytuacji rynkowej. Jednym z rozwiązań ma być globalna redukcja etatów.
Maersk Line wcześniej oświadczył, że nie skorzysta z opcji budowy kolejnych sześciu mega kontenerowców (19,630 TEU) w południowokoreańskiej stoczni Daewoo Shipbuilding and Marine Engineering (DSME) oraz dwóch feederów (3,6 tys. TEU) w chińskim Cosco. Duński armator przełoży także budowę dodatkowych ośmiu jednostek o ładowności 14 tys. TEU.
- Nie ponosimy żadnych kosztów związanych z odstąpieniem od tych umów. Po prostu zależało nam na jak najlepszym dopasowaniu rozmiaru floty do zapotrzebowania na rynku – powiedział Soren Skou. - Nie wiemy jednak, czy reszta branży weźmie z nas przykład.
Przewoźnik kontenerowy zamierza też zlikwidować 4 tys. stanowisk do końca 2017 roku. Nie wiadomo jeszcze, które miejsca pracy są zagrożone, ale zwolnienia mają być globalne i dotyczyć wszystkich biur armatora w 116 krajach. Możliwe więc, że redukcja zatrudnienia dotknie także polską placówkę.
Prezes Maerska zaprzeczył niedawnym doniesieniom o odstawieniu ze służby jednego z kontenerowców Triple-E (pow. 18 tys. TEU), twierdząc, że jednostka z powodu świąt w Chinach dłużej czekała na nowe zlecenie.
Skou miał też sporo do powiedzenia o obecnej kondycji rynku, która zaskoczyła wielu armatorów. W dłuższej perspektywie, prezes Maerska, nie przewiduje jednak większych problemów. Według niego sektor transportu kontenerowego będzie rósł razem z globalnym handlem.