14 października ruszyła produkcja na złożu Oseberg Vestflanken 2, położonym na Morzu Północnym. Pracuje na nim w pełni zautomatyzowana platforma Oseberg H, która jest pierwszym bezzałogowym obiektem na Norweskim Szelfie Kontynentalnym (NSK).

Złoże zawiera 110 mln baryłek surowców. Projekt został wykonany poniżej budżetu.

- Dzięki Oseberg H dokonujemy ogromnego skoku technologicznego. W pełni zautomatyzowana, bezzałogowa i zdalnie sterowana platforma to cyfryzacja w praktyce. Jesteśmy dumni z wyboru tego nowoczesnego rozwiązania technologicznego - mówi Anders Opedal, wiceprezes Equinor, do którego należy złoże.

Koszt projektu wyniósł 685,4 mln euro, o 20 procent mniej niż zakładał pierwotny budżet. Oznacza to, że inwestycja zwróci się przy cenie poniżej 20 dolarów za baryłkę. Platforma będzie w pełni automatyczna, ale będzie musiała dwa razy do roku przechodzić dokładny przegląd.

- To pierwszy w pełni zautomatyzowana platforma na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Brak na niej wszelkich zbędnych udogodnień dla pracowników, nawet toalet. Dzięki temu jej konstrukcja była taka tania – powiedział Opedal.

W Norwegii trwa szeroko zakrojona debata na temat przyszłości sektora wydobycia ropy. Głównym zmartwieniem jest bliskość do szczytu światowego zapotrzebowania na ropę oraz transformacja energetyki na źródła odnawialne. Powstaje więc pytanie, czy warto inwestować w odkrywanie nowych złóż, w szczególności w Arktyce. Terje Soviknes, minister energetyki Norwegii, jak większość norweskich polityków, twierdzi, że tak.

- Nie jest szczególnie zmartwiony tym, kiedy osiągnięty zostanie szczyt popytu – czy to będzie w latach 30. czy 40. tego wieku. Dla nas liczy się sama wysokość zapotrzebowania na ropę, a ta będzie przez kolejne dekady. Dlatego musimy inwestować w odkrywanie ropy w norweskim szelfie kontynentalnym – powiedział 48-letni minister.